poniedziałek, 25 lipca 2016

Czym jest szczęście?

Zauważyłam ostatnio, że szczęście jest jednym z najważniejszych aspektów naszej codziennej lub niecodziennej egzystencji
Szczęście to po prostu osiągnięcie jakiegoś celu.
Każdy z nas ma inny cel. Dla niektórych szczęściem jest otwieranie oczu każdego dnia, ciepła kawa. Dla innych drugi człowiek, dla jeszcze innych pieniądze, sława.
I dla nas szczęścia innych są czasem niezwykle absurdalne, bo każdy z nas ma inne potrzeby.
Zacznijmy może od początku
Podobno by człowiek uzyskał szczęście musi spełniać wszystkie potrzeby, według Maslowa są to:
Człowiek, który spełnia wszystkie te potrzeby, ma potrzebę najwyższą, czyli wiarę.
Tak, więc w teorii mamy schemat człowieka szczęśliwego.
W teorii, ponieważ nie ma idealnego schematu na uczucia.
A szczęście mimo wszystko nim jest


Naszymi celami kierują także często religie
Według chrześcijan absolutnym szczęściem jest bezpośredni kontakt z Bogiem
Według nauk
islamu szczęście jest związane z postępowaniem zgodnym z wolą Allaha
Według nauk
buddyzmu nie jest możliwe osiągnięcie szczęścia poprzez podążenie za pragnieniami, gdyż ich całkowite zaspokojenie jest niemożliwe. Jedynym sposobem na osiągnięcie trwałego szczęścia jest więc wyzbycie się owych pragnień. Osiąga się wówczas stan Nirwany. itd

Zawsze pragniemy innego szczęścia, więc właściwie nigdy go nie zaspokajamy,  kiedy właściwie będziemy szczęśliwi? Może już jesteśmy, tylko nie zauważamy tego, lub nie chcemy.
Mam nadzieję, że znaleźliście już swoje szczęście, albo go przynajmniej szukacie. Ale nigdy nie przestawajcie, gdzieś jest tylko musicie to odkryć, może być całkiem niedaleko
A może szczęście nie powinno być osiągnięciem? Tylko po prostu życiem, każdym dniem i nawet momentami smutku. Często nie uważamy nic za szczęście do pory aż tego nie utracimy.

Podsumowując szczęście jest jak nasz ulubiony kubek, dopiero po zbiciu zauważamy że był ulubiony
Chciałabym napisać w tym temacie coś więcej, ale nie mogę. Kiedyś to rozwiniemy, a na razie to tyle
A czym dla was jest szczęście?
M.

piątek, 15 lipca 2016

Nie wiem jaki dać tytuł więc nazwijmy to "Sesja z Zuz"


W sumie historia tej ""sesji"" jest krótka, po prostu stwierdziłyśmy, że idziemy robić zdjęcia.
Zuz możecie znaleźć tu i tu
No, więc w sumie nie przedłużam i zapraszam do oglądania naszych wypocin XD!





P.S. Niebawem znajdziecie tu więcej zdjęć z sesji (tych starych i nowych) więc postaram się was nie zanudzić moimi wywodami na różne tematy
M.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Internet... Friends?

Jest wiele opinii na to czy przyjaźń przez internet jest w ogóle możliwa. Niektórzy nie przyjmują tego "zjawiska" do wiadomości, bo nierealna wydaje się przyjaźń z kimś kogo nie widzisz na co dzień



Ale myślę, że gdybym miała ułożyć swój idealny świat, w tym świecie znalazłaby się zdecydowana ilość osób poznanych przeze mnie w internecie niż osoby poznane w świecie realnym.
W świecie realnym poznajemy ludzi, których musimy poznać, jeśli spotkamy w życiu realnym przyjaciela, jest to po prostu nasze szczęście, że spośród osób, które "musieliśmy poznać" znalazła się osoba, która doskonale nas rozumie. Ale wchodząc do internetu mamy wybór. Możemy poznać kogo chcemy, nie przywiązać się, zablokować lub zranić. Ale czemu jeśli zrani nas internetowy przyjaciel boli to tak samo, albo bardziej niż w realu? Bo nie możemy przecież go spotkać i porozmawiać, tylko nagle tracimy wszelki kontakt.



Bardziej ufamy przez internet, dlaczego? Może dlatego, że tylko tam nie boimy się być sobą, mamy czystą kartę bo przecież nikt nas nie zna. Nie boimy się wyrażać uczuć, i spotykamy drugą osobę, która gdzieś na drugim końcu kraju okazuje się być naszym przyjacielem. Rozumie nas i tak jakoś łatwiej rozmawia się z drugą osobą jeśli nas nie widzi, łatwiej mówimy jej o problemach, bo przecież komu ona to powie. Z czasem coraz bardziej się do siebie przywiązujemy i dochodzi do momentu kiedy po prostu tęsknimy. Ale czy można tęsknić za osobą, której "nie znamy"? Może inaczej, czy możemy znać osobę, której nie widzimy? Która nie jest przy nas fizycznie? Możemy, bo co to za różnica jeśli rozmawiamy z nią praktycznie 24/7.



Internetowa przyjaźń to według mnie forma przyjaźni, która najbardziej sprawdza czy rzeczywiście możemy nazwać kogoś przyjacielem. Tęsknota za ludźmi, których już chcielibyśmy spotkać jest chwilami nie do wytrzymania, czasem możemy spotkać ich tylko w snach, lub w grach. Żeby spotkać się naprawdę czekamy wieki, a tak bardzo chcemy czasem ich po prostu przytulić.


 Z drugiej strony jeśli już spotykamy kogoś, kogo chociaż kojarzymy "z internetu" jest niesamowita, bo... bo oni naprawdę istnieją! Czasem te osoby w internecie wydają się być dla nas tylko ludźmi będącymi w internecie, mimo tego jak się do nich przywiązaliśmy. Ale spotykamy ich i to naprawdę oni, naprawdę ktoś kto nas rozumie.

Nie wiem jakie to uczucie spotkać internetowego przyjaciela, ale wiem jakie to uczucie gdy za nimi tęsknimy. Spotkałam za to parę osób, które kojarzyłam z PZJ (8)) i mimo, że nie utrzymuje z nimi (niektórymi) kontaktu to też fajne uczucie, chociaż minąć się z kimś takim.
Właściwie tej osoby nie powinniśmy nazywać "internetowym przyjacielem", to nasz realny przyjaciel tylko mieszka baaaaardzo, albo baaaaaaaaardziej daleko od nas.
Bądź co bądź nie każda osoba w internecie to pedofil, ale nie można szukać IF na siłę, bo internet bywa także niebezpieczny, ale to nie znaczy, że zawsze jest.



Może szukamy akceptacji w internecie, bo nie znajdujemy jej w prawdziwym życiu? Ja swoje IF poznałam dzięki pewnemu fandomowi i jestem mega zadowolona, że tak wyszło. Zawsze przecież mogłam nie klikać "dołącz", nie być tam aktywna, i w sumie nie wiem co byłoby dalej ze mną. Mimo, że nie znam za wielu osób, bo nawet w internecie boję się pisać pierwsza to znalazły mnie moje IF i w sumie PZJ samo w sobie się jakoś tak wspiera, ale to może innym razem.


Wiele osób uważa że internet to tylko jakieś sztuczne relacje, fikcyjny świat. Że internet jest zły, że te uczucia są sztuczne, nieprawdziwe. Ale czy prawdziwe jest ukrywanie się przed innymi? Ukrywanie swoich uczuć?  Samotność? Mamy być sami, bo internet jest nieprawdziwy?W takim razie co jest prawdziwe? W tym świecie mamy między sobą blokadę, między jakimiś tam relacjami. Coraz mniej tu tolerancji, kultury itp.  Internet ułatwia nam tylko kontakt z bliskimi nam osobami. Z kimś kto nas szanuje. Nie zastępuje życia, czasem pomaga żyć. Czasem pomaga gdy wysiada świat realny.


Podsumowując: 

 - Nie każdy w internecie to pedofil (ale to nie znaczy, że nie trzeba uważać)
- Tęsknota za IF jest głupia :C
- IF istnieją i to taka RF tylko baaardzo daleko (zazwyczaj)
- Spotkanie IF jest podobno najlepsze na świecie
- Waiting for holiday

Ta notka nie ma ani ładu ani składu ale chyba za dużo chciałam w niej powiedzieć, pewnie to nie będzie ostatnia notka o IF. 



Teraz mam pytanie do was! Jak poznaliście swoją/swojego IF? Kim dla was jest? Spotkaliście się? Ile się już przyjaźnicie?



Wasza M.

Czy coś




Dziękuję ^^



niedziela, 27 marca 2016

 Muzyka zawsze była nieodłącznym elementem mnie, mojej osobowości, moich uczuć.
 Przy niczym nie potrafię popłakać się tak jak przy muzyce.
Albo być taka radosna. Tylko muzyka tak na mnie wpływa, zastanawiam się dlaczego.

Ostatnio gdy rozmawiałam z kimś bardzo mądrym, ta osoba powiedziała, że ja właściwie mam łatwiej, bo mam wiele sposobów w których mogę rozładować emocje: muzyka, grafika, fotografia itd itd. Ale równocześnie mam gorzej, bo to wszystko wpływa na mnie bardziej; bo czuję jakby mocniej Więc muzyka rodzi uczucia? Z reszta jaki byłby Świat bez muzyki? Taki szary, cichy, bez uczuć. Nie chciałabym takiego świata. Zawsze chciałam moc umieć grać na czymś i śpiewać przy okazji tak na luzie. Keyboard jakoś mnie nie ciągnął. I poznałam Jasia: tu zaczęła się moja przygoda z Ukulele Praktycznie się z nim nie rozstawałam, jeździło ze mną nawet na wakacje. Pokochałam ten instrument i tyle. W moich pasjach właściwie nie trudno się pogubić( chociaż teraz nie mogę rozwijać żadnej z nich), ale o tym może innym razem.
Muzyka właściwie nie jest moją pasją.
Jest moja częścią, bo bez niej nie dałabym rady. Nie liczą się dla mnie żadne gatunki, liczy się muzyka - po prostu.
 Ktoś bardzo bliski powiedział mi kiedyś:
"Kotku muzyka w tych czasach to nie jest panowanie nad dźwiękami. Muzyka to panowanie nad ciszą" 
I stwierdzam że miał rację. W tym świecie jest zbyt wiele rzeczy, dźwięków; żeby muzyka była czymś wyjątkowym. Dlatego trzeba uważnie jej słuchać.
Nie tylko słyszeć.
Słuchać i czuć. 

Tak jak czujesz łzy na policzku
Albo uśmiech na ustach
Tak samo trzeba czuć muzykę.
Jeszcze zależy jaką, muzyka tworzy stereotypy. Tworzy swoich fanów. Subkultury. Ludzie przywiązują się do ideologii tej muzyki. Do tego stylu muzyki. Według mnie muzyka powinna po prostu łączyć, a nie dzielić. Nie powinno być barier między rodzajami muzyki i ich subkulturami. Podziały są bez sensu w czymkolwiek, no, ale to tylko moje zdanie. Więc muzyka może wywołać u nas smutek lub poprawić humor. A czym dla was jest muzyka?
W sumie zastanawiam się, dlaczego aż tak potrzebuję tego wyrażania uczuć w czymkolwiek, zbyt mało emocji wyrażam. Za dużo zamykam w sobie.

piątek, 4 marca 2016

I'm faded

Zawsze zastanawiało mnie jak inni ludzie przyjmowali do wiadomości różne rzeczy. Od niezapowiedzianych kartkówek po śmierć bliskich, na ile byli wrażliwi, co ich dotykało, czy tak jak mnie? Może nie robiło im to różnicy?Czasem zastanawiam się jakby to było gdybym była kimś innym, gdybym czuła inaczej i gdyby świat byłby dla mnie całkiem odwrotny do teraźniejszego świata, bo przecież żyjemy w tym samym świecie, ale każdy z nas postrzega go inaczej i tak naprawdę ma swój osobny świat. Jaki jest Twój? Jaka jest Twoja pierwsza myśli kiedy otwierasz oczy? Myślisz "Znowu poniedziałek.", "Chcę umrzeć.", "Dlaczego Ciebie tu nie ma"; czy może budzisz się obok ukochanej osoby i po prostu się uśmiechasz?   


 Może nie to daje ci szczęście, może uśmiechasz się z myślą, że dziś poniedziałek? To zabawne jak bardzo się różnimy, kiedyś nie wierzyłam, że tak po prostu można nie czuć. Nie czuć nic, ani bólu, ani radości. Jeśli nie czujesz czegokolwiek to czy deszcz na Twojej skórze jest tak samo zimny i mokry? Skoro nie czujesz niczego wobec innych, dlaczego więc czujesz cokolwiek wobec siebie? Kiedyś nie wierzyłam, kiedy ludzie mówili, że tak po prostu nie wiedzą co mają robić, jak żyć. W sumie tak patrząc na samobójców są to osoby nie te, które nie chcą żyć. Nie wiedzą JAK mają żyć. Ale skoro nikt z nas nie wie jak żyć, czy wszyscy jesteśmy samobójcami? Jeśli już nic nie czuję, to znaczy, że wyblakłam tak? Znikam? Zmierzam do punktu "Nie wiem co dalej" i zaraz zniknę? Może tylko na chwilę tracę kolory, żeby potem mieć nowe, piękniejsze? Zbyt dużo pytań, na których nie ma odpowiedzi. Może są, ale jeśli są to na pewno bardzo ukryte.
 Albo to ja nie chcę znać na nie odpowiedzi.


“Pewnego dnia, ty i ja, obudzimy się i wszystko będzie w porządku. Może nie dziś, może nie jutro, ale kiedyś. Kiedyś. Obiecuję Ci to.”
— Fisher Amelie ‘Callum & Harper’





poniedziałek, 29 lutego 2016

Hej.

Właściwie to jestem Mell. Tutaj podpisywać się będę wieloma imionami, ale zawsze ten blog pozostanie mój i tylko mój. Może to swojego rodzaju pamiętnik, bądź co bądź będzie tu masa moich uczuć i prawda, moje zdanie i poglądy. Nie wiem czy zostaniecie tu na dłużej, nie wiem czy będę prowadzić tego bloga regularnie ale raczej będę tu pisać kiedy mi się będzie chciało, może codziennie przez tydzień, a może raz na miesiąc. Nie zależy mi na rozsławieniu tego bloga, chcę zrobić go głównie dla siebie, by móc okazywać wreszcie jakiekolwiek uczucia, ale też dla was, by ktoś wreszcie wiedział, że je mam. Będą tu po prostu moje ważne przeżycia i inne bzdety. No i jak na razie to tyle :) Pa.